czwartek, 11 lipca 2013

Urodziny. ;)

Cześć. Jakiś czas mnie tutaj nie było, ale postanowiłam napisać coś o moich urodzinach, które były we wtorek. Stuknęła mi już 17! :) Muszę przyznać, że dosyć ładnie wygląda ta liczba... Ale ok, przejdę do rzeczy. ;)

Z poniedziałku na wtorek jak zwykle siedziałam dosyć długo przy laptopie, ale postanowiłam, że obejrzę sobie jakiś fajny film, dlatego zeszłam z fejsa i sobie go włączyłam, no ale jak się okazało dostałam w międzyczasie sms'y z życzeniami. Weszłam znowu na fb i w końcu zaczęłam pisać ze znajomymi, aż zrobiło się dosyć późno. Definitywnie wyłączyłam facebook'a i zaczęłam oglądać "The last song", ale o filmach w innym poście. ;) Spałam krótko, ponieważ byłam umówiona z rodzicami, że podjadę do nich do pracy na rowerze, żeby wymienić jakieś tam części. Siedziałam u nich dosyć długo, aż w końcu wyszliśmy i pojechaliśmy do domu, a raczej pod dom, bo poszliśmy od razu do restauracji. ;) Zamówiliśmy sobie dwie pizze po cztery smaki. :D Najlepsze było to, że nie sądziliśmy, że jedna z nich będzie tak piekielnie ostra, że nie da się jej jeść.


Ta po lewej to właśnie ta ostra, a po prawej ze szpinakiem i jajkiem, mniaam... :D Ogólnie pizze są tam wyśmienite, dlatego przy najbliższej okazji może znowu się tam wybiorę, jak nie z rodzicami to zaciągnę tam znajomych. :D


A to właśnie jest papryczka "killer", dzięki której myślałam, że zjadę pod stół. Byliśmy bardzo ciekawi co jest takiego ostrego na tej pizzy, a ja mądra postanowiłam wziąć samą skórkę papryczki i zjeść ją. Na początku nic nie czułam i myślałam, że to nie ona, ale kiedy do końca pogryzłam i połknęłam musiałam jak najszybciej ją czymś popić. Ponoć zrobiłam się cała czerwona, ale co tam, przynajmniej zapamiętam te urodziny na długo. ;)

Co do restauracji i wystroju, jest on typowo włoski. Jak ktoś był kiedyś we Włoszech to wie, a jak nie to niech sobie sprawdzi w internetach. :D Postanowiłam zrobić zdjęcia niektórym przedmiotom, które mnie właśnie urzekły. ;)


Pierwsze zdjęcie to świecznik, chociaż bardziej bym powiedziała, że latarenka. ;) Jak widać nie jest ona taka zwyczajna. Ma z przodu serduszko, przez które bez problemu może się wydostać światło i jest w cudownym czerwonym kolorze, który tam na stole wygląda cudownie. ;) Drugie zdjęcie to coś w stylu doniczki, która jak widać ma pęknięcia, ale to mi się najbardziej w niej podoba. Jest po prostu urocza. ;)

Ok, na dzisiaj to by było chyba na tyle. :) Do następnego. ;)

5 komentarzy:

  1. czy to jest restauracja malinowa?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Twój blog do „Liebster Blog Award”. Szczegóły – na mojej stronce: http://starababaimoda.blogspot.com/2013_07_01_archive.html. Powodzenia i miłej zabawy z pytaniami! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. 29 year-old Data Coordiator Minni Bottinelli, hailing from Cookshire enjoys watching movies like Defendor and Origami. Took a trip to San Marino Historic Centre and Mount Titano and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. siec

    OdpowiedzUsuń

• Ogromnie dziękuję za komentarze i obserwacje, które motywują mnie do dalszej pracy. ♥
• Komentując zostaw po sobie coś więcej niż "Fajny blog, zaobserwujesz?", nawiąż do posta, bo dzięki temu będę wiedziała, że nie wszedłeś tutaj tylko i wyłącznie by reklamować swojego bloga. :)
• Obraźliwe komentarze zachowaj dla siebie.
• Napisz co Ci się podoba, a co nie. Przyjmę konstruktywną krytykę, która może ulepszyć mojego bloga. :)
• Zostaw link do swojego bloga, na pewno zajrzę. :)

Czytam każdy komentarz. ♥